wtorek, 20 września 2011

Bez Ziewania

Bez Ziewania Fest mamy już za sobą, oczekiwałem na ten koncert z niecierpliwością od momentu jego ogłoszenia. W składzie właściwie czołówka polskiego hc. Niby zabrakło takich zespołów jak Desperate Times, Reality Check, Deathrow czy Pain Runs Deep, ale wtedy byłoby za dużo atrakcji jak na jeden dzień. Doszły do mnie słuchy, że za rok powtórka tym razem prawdopodbnie w formie dwudniowego festu. Czekam.

Wróćmy jednak do tego co miało miejsce ostatniej soboty. Jako pierwsi zaprezentowali się xOutboundx, czyli chyba najkrócej istniejący zespół z grających tego wieczoru. Ich styl można określić w dużym skrócie jako 90's hardcore lub newschool hardcore. Czyli mamy tutaj do czynienia z hardcore w stylu takich zespołów jak Strife, Outspoken, Earth Crisis itd. Utwory, których można było wysłuchać już jakiś czas temu były bardzo w porządku, jedyną rzeczą, która nieco przeszkadzała był wokal. Na koncercie z kolei wokal wcale mi nie przeszkadzał, natomiast odniosłem wrażenie, że perkusista momentami nie wyrabiał, aczkolwiek nie było to aż tak rażące. Panowie jak przystało na zespół grający w tym stylu przybrali odpowiednie stylówy na lata 90, hehe. Miłym zaskoczeniem był cover Youth of Today - No More z dedykacją dla wszystkich wegan i wegetarian.

Po xOutboundx na scenę weszli chłopaki z Thug X Life. Bardzo pozytywny występ, największe ożywienie nastąpiło oczywiście podczas odgrywania utworu "Boss". Zespół bardzo lubię i szanuję, ale muszę się przyznać, że nigdy wcześniej jakoś nie udało mi się być na ich koncercie.

                              

Następni w kolejności byli panowie z Last Dayz. I jak to zwykle na ich koncertach bywa nie było mowy o jakiejkolwiek nudzie. Do składu dołączył drugi gitarzysta, co sprawiło, że ich utwory brzmiały jeszcze lepiej. Ktoś może powiedzieć, że być może nie grają w 100% idealnie technicznie, że nie równo, ale pieprzyć to. Uwielbiam ten zespół i gdyby spojrzeć na to jakiego polskiego zespołu hc słuchałem/słucham najwięcej to bez wahania wskazałbym Last Dayz. Oczywiście, jak było wcześniej zapowiadane utwór "Fuck Off" został zagrany na koniec jeszcze raz w celu nagrania teledysku. Bardzo fajny pomysł, popieram i czekam na efekty. Za każdym razem kiedy widzę ten zespół na żywo, Miszczu ma do powiedzenia ze sceny kilka bardzo mądrych rzeczy, tak też było tym razem. I wcale nie twierdzę, że jego słowa nie mają przełożenia na rzeczywistość, otóż mają.

Po świetnym występie Last Dayz przyszła pora na przerwę, po której miał nastąpić występ wrocławsko-warszawskiego składu Identity, zwanego przez niektórych polskim Cro-Mags. Koncert jak zwykle na światowym poziomie, znów padło dużo mądrych słów ze sceny.

W końcu miała nadejść kolej zespołu, na który czekałem najbardziej. Dlaczego? Dlatego, że to chyba obecnie najlepszy polski straight edge hardcore i dlatego, że wokalista - Patryk jara się Judge (który to zespół uważam za najlepszy straight edge hardcore w ogóle), hehe. Również dlatego, że nagrali świetne 3-utworowe demo, które nie pozwala po prostu zostać obojętnym w stosunku do tego zespołu. Mowa oczywiście o Iron to Gold. Oczekiwania przed koncertem miałem jak widać duże, ale zostały one spełnione w 100%. Całości dopełniły covery Judge - Take Me Away oraz Inside Out - No Spiritual Surrender. Doszło nawet do sytuacji, że w trakcie jednego utworu na wokal wszedł Malik. Mam nadzieję, że nie przyjdzie mi długo czekać na kolejne wydawnictwo i koncert Iron to Gold. Straight edge ma się w Polsce dobrze.



Z przykrością muszę stwierdzić, że pominąłem występ zarówno Hard to Breathe jak i Regresu. Co prawda Regres było już mi dane widzieć, więc to wcale nie taka wielka strata, ale trochę żałuję, że nie zobaczyłem Hard to Breathe. Dlaczego nie zobaczyłem? Po prostu chwilę pogadałem z ludźmi na zewnątrz, a potem stwierdziłem, że muszę gdzieś usiąść i nie wracałem już do środka.

Cały fest wypadł bardzo pozytywnie. CRK sprawdziło się świetnie (mam nadzieję, że nikt z CRK nie ma za złe organizatorom rozwalonej ściany na koncertowni). Nie zabrakło pysznego jedzenia, stoisk z płytami i merchem. Pod tym względem było w czym wybierać. Oczywiście nie mogłem wyjść z pustymi rękami. To chyba wszystko co chciałem przekazać, jeżeli o czymś zapomniałem to trudno, przeczytajcie sobie relacje innych osób na forum, hehe. Teraz pozostaje czekać na teledysk do "Fuck Off" i na drugą edycję festu za rok.

Zdjęć póki co w internecie nie wiele, ale polecam sprawdzić te linki:
http://xvxdx.blogspot.com/2011/09/rtl-bez-ziewania-wroclaw.html
http://pawelfrenczak.blogspot.com/2011/09/bez-ziewania-fest.html

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz