sobota, 14 stycznia 2012

Ostatnio słuchane - część 1

Dawno nic nie pisałem, jakiś czas temu niby zrobiłem jedne krótki wpis a kolejny zacząłem pisać. Żaden nie ujrzał, jak dotąd światła dziennego, może za jakiś czas. Dziś czas na coś innego. Tym razem chciałbym krótko podsumować kilka nowych płyt, które ostatnio zrobiły na mnie wrażenie, ale też starsze zespoły, które w ciągu kilku ostatnich miesięcy odkryłem. Wpis postanowiłem podzielić na kilka części. Kolejne powinny pokazywać się na dniach.


Trapped Under Ice - Big Kiss Goodnight
Czyli najnowsza płyta kolesi z Baltimore. Mimo kilku kontrowersji, które wokół nich narosły wciąż bardzo lubię ten zespół, w zasadzie to mam gdzieś zarzuty jakie stawiają im co niektórzy. Że niby próbują być tacy tough guy, że niby buraki. Wisi mi to totalnie. Tą płytą udowodnili, że po prostu mają talent. Słychać zdecydowany progres w stosunku do Secrets of the World i dobrze. Na początku zdawało mi się, że jakby nieco stracili moc, myliłem się. Wcale tej mocy nie stracili. Wciąż jest ciężko i wykopem. Płyta w zasadzie nie ma słabych punktów, przekonałem się nawet ostatecznie do odgrzania Reality Unfolds. Jest zajebiście.



Backtrack - Darker Half

Idźmy dalej. Backtrack to zespół, po którym wiele sobie obiecywałem odkąd usłyszałem ich EP Deal with the Devil. Czy spełnili moje oczekiwania na swojej najnowszej płycie? Myślę, że tak. Co prawda płyta jest nieco za długa, ale jakoś specjalnie mi to nie przeszkadza i nie odbiera przyjemności z słuchania. Głównie dlatego, że słychać tutaj masę świetnych riffów, które zapadają w pamięć. Styl jaki prezentują naprawdę mocno mi pasuje. Płyta daje niesamowitego kopa. Z niecierpliwością czekam na jakiś koncert w Polsce!
NYHC still on top!



Dead End Path - Blind Faith

Kolejna na liście jest ekipa z Wilkes-Barre. Dead End Path jest zespołem, który przynajmniej z pierwszej części tej listy, lubię najbardziej. W ich muzyce słychać echa Merauder. I dobrze. Demo i EP Death Walk Beside Us zniszczyły mnie doszczętnie, Blind Faith tylko dokonało dzieła. Chyba mógłbym temu krążkowi przyznać tytuł płyty roku. Wszystko pasuje, żadnych słabych punktów, świetne teksty. Kto nie słuchał, powinien nadrobić zaległości czym prędzej. Żałuję tylko, że koncert w Polsce grali w takim nieszczęśliwym terminie, nie mogłem tam być, ale kolejnego razu nie odpuszczę. Marzy mi się, aby zrobić ich koncert we Wrocławiu, kto wie, może przy okazji kolejnej ich trasy po Europie uda się to małe marzenie zrealizować. 




No Tolerance

Boston. Siłą rzeczy nie mogło być źle. Zespół poznałem w sumie nie tak dawno, więc napiszę też trochę o ich demo z 2008 roku. Kolesie brzmią jakby byli kapelą z Cleveland grającą w najlepszym, dla tej sceny, okresie. Na swoim blogu the essence Adam Malik pokusił się nawet o stwierdzenie, że to taki współczesny Confront  i muszę przyznać, że coś w tym jest. Ich demo nie pozwala usiedzieć w miejscu. Coś, co dla mnie jest bardzo ważne, czyli intro, na ich demie jest bezbłędne. Idealnie zapowiada co nastąpi za chwilę. Szybko, krótko i z odpowiednią dawką agresji. Niedawno wydana EP No Remorse, No Tolerance tylko potwierdza klasę tego zespołu. Warto śledzić to co dalej będzie się z nimi działo. HARD-EDGE.




Suburban Scum

New Jersey. I znowu niesamowity ciężar i odpowiednia dawka agresji. Kolesie mają na koncie 3 EPki i split z Incendiary. Wszystko na równie wysokim poziomie, choć najwięcej katowałem i katuję wciąż Internal War. Jeszcze nie zdążyłem się za dobrze zapoznać ze świeżmy materiałem z Hanging by a Thread, ale po kilku przesłuchaniach mogę śmiało stwierdzić, że poziom utrzymany. Wokal znowu zrobił świetną robotę. Własnie sposób w jaki wokalista wykrzykuje tekst jest jedną z ważniejszych dla mnie rzeczy w tym zespole. Pełne wkurwienie.




The Boston Strangler

Boston po raz drugi. Zespół ma na koncie demo i 12". W obu przypadkach jest czym się jarać. Na pełnej płycie brzmienie jakby straciło nieco brudu, ale to i tak nie przeszkadza i nie zmienia faktu, że jest to solidny materiał. Duża dawka grania w oldschoolowym stylu. 











King Nine

Wracamy do Nowego Jorku. Zespół chyba najmłodszy z tego zestawienia. Na koncie mają tylko jedno demo, na którym cztery kawałki zagrane w dobrym nowojorskim stylu. Niby nic odkrywczego, ale buja jak trzeba. Zresztą wcale nie trzeba się specjalnie silić na jakąś szczególną oryginalność żeby nagrać dobry materiał. Jeżeli ktoś łyka Backtrack nie ma opcji żeby King Nine mu się nie spodobało.









Vacant State

I na koniec Kanadyjczycy z Vacant State. Znowu spora dawka oldschoola. Całość brzmi dosyć surowo. Kolesie mają na koncie kilka rzeczy. Ostatnia to LP Fill the Void. Fanom Negative Approach powinno mocno przypaść do gustu.







Na dziś to chyba tyle. Jest jeszcze kilka zespołów o których chciałbym wspomnieć. Myślę, że kolejne wpisy będą nieco krótsze.

Pozdro.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz