sobota, 14 stycznia 2012

Ostatnio słuchane - część 2 i ostatnia

Dzień drugi, to i część druga musi być. Tym razem trochę melodii na początek, następnie zespoły zza wschodniej granicy, potem Polska.

Diamond - Don't Lose Your Cool
Określenie jakie przychodzi mi na myśl podczas słuchania tego zespołu to - college rock. Taki z lat 90tych w dodatku. Bardzo dobra rzecz, słychać tutaj echa Samiam. Czasami warto posłuchać czegoś lżejszego i bardziej melodyjnego, wydaje mi się, że ten zespół idealnie się do tego celu nadaje. Ostatnio mocno uzależniłem się od tej EP, świetnie się tego słucha. Nie bez znaczenia pozostaje fakt, że zespół tworzą m.in. ludzie z Down to Nothing i Trapped Under Ice.





Basement - I Wish I Could Stay Here
Teraz coś na smutno. Płyta dobrze nadaje się jako soundtrack do jesiennej, ponurej pogody. Zespół powinien przypaść do gustu fanom Title Fight i innych, podobnych grup. W całej tej melancholii jest jednak coś, co sprawia, że podczas słuchania tego materiału można poczuć się lepiej. Nie wiem co to, ale na mnie działa, hehe.







Set Adrift
Tuż po Dead End Path mój kolejny faworyt. Zespół ten jest z Ukrainy i gra tzw. 90s hardcore w nieco melancholijnej formie. Słychać echa Drift Again, Mean Season, Outspoken, The Supression Swing, Temperance czy nawet Turning Point. Jak dotąd wydali jedną 7" i jeden pełny album. Obie rzeczy są dostępne do ściągnięcia na ich profilu na Facebooku. Polecałbym jednak zakup, co i ja mam zamiar za jakiś czas zrobić. Zespół ten idealnie odtworzył klimat lat 90tych. Słychać to w ich muzyce, widać to nawet na zdjęciach z ich koncertów. Właściwie to gdybym ich nie znał, a ktoś pokazałby mi jedno z ich zdjęć stwierdziłbym, że to jakaś nieaktywn od kilkunastu lat grająca właśnie we wcześniej wspominanym stylu kapela. Wszystko pasuje idealnie. Naprawdę gorąco polecam. Scena hc na Ukrainie zdaje się jeszcze formować, ale jestem nią bardzo zainteresowany, bo wypuściła już kilka świetnych zespołów. Ze zdjęć czy nagrań wnioskuję, że klimatu na koncertach Polska scena czasami może im pozazdrościć.


The Pack
Znowu wschód, ale tym razem nie Ukraina a Rosja, konkretniej to Moskwa. The Pack nie ukrywają swoich inspiracji SSD czy DYS, co zresztą słychać w ich muzyce i chyba widać na okładce zamieszczonej obok. Mamy więc do czynienia z szybkim, zagranym według starej szkoły hardcore punkiem. Na przełomie lutego i marca razem z Transilvanian zagrają kilka koncertów w Polsce. Nie może cię tam zabraknąć!






Iron to Gold - Soultraveler
Tego zespołu nie trzeba przedstawiać. Obecnie chyba najlepszy straight edge hardcore w Polsce. W tym miesiącu miała miejsce premiera nowej 7" Soultraveler. Nie będzie raczej zaskoczeniem jak napiszę, że materiał zawarty na tej płycie rozstawia po kątach. Słychać tutaj inspiracje Judge, z czego jestem bardzo zadowolony. Teksty jak zwykle na wysokim poziomie. Nie mogę się doczekać zbliżających koncertów. Nie może być źle. Prawdopodobnie zostało jeszcze trochę płyt, więc nie ma nad czym się zastanawiać tylko pisać do Michała z Elephant Skin Records i zamawiać ten materiał!




Inherit
Na koniec Inherit. Czyli zespół stacjonujący w Londynie, w składzie którego na wokalu usłyszeć można Adama Malika, a to już chyba wystarczając rekomendacja. Zespół jakiś czas temu wydał swoją pierwszą 7". Grają hardcore z mocnymi wpływami thrashu. W lutym ruszają w trasę po Europie. Trzy koncerty zagrają w Polsce: Wrocław, Warszawa, Gdańsk. Sugeruję zjawić się na jednym z nich, bo naprawdę warto. Osobiście nie mogę się już doczekać, tak samo jak nie mogę się doczekać kolejnego materiału tego zespołu.


To by było na tyle. Kolejnej części nie będzie. Właściwie opisałem prawie wszystko co chciałem polecić z nowości dlatego pomysł na trzecią część porzuciłem. O kilku zespołach na pewno zapomniałem, trudno, być może za jakiś czas uda mi się dokończyć rzeczy, które zacząłem pisać już jakiś czas temu.

Ostatnio słuchane - część 1

Dawno nic nie pisałem, jakiś czas temu niby zrobiłem jedne krótki wpis a kolejny zacząłem pisać. Żaden nie ujrzał, jak dotąd światła dziennego, może za jakiś czas. Dziś czas na coś innego. Tym razem chciałbym krótko podsumować kilka nowych płyt, które ostatnio zrobiły na mnie wrażenie, ale też starsze zespoły, które w ciągu kilku ostatnich miesięcy odkryłem. Wpis postanowiłem podzielić na kilka części. Kolejne powinny pokazywać się na dniach.


Trapped Under Ice - Big Kiss Goodnight
Czyli najnowsza płyta kolesi z Baltimore. Mimo kilku kontrowersji, które wokół nich narosły wciąż bardzo lubię ten zespół, w zasadzie to mam gdzieś zarzuty jakie stawiają im co niektórzy. Że niby próbują być tacy tough guy, że niby buraki. Wisi mi to totalnie. Tą płytą udowodnili, że po prostu mają talent. Słychać zdecydowany progres w stosunku do Secrets of the World i dobrze. Na początku zdawało mi się, że jakby nieco stracili moc, myliłem się. Wcale tej mocy nie stracili. Wciąż jest ciężko i wykopem. Płyta w zasadzie nie ma słabych punktów, przekonałem się nawet ostatecznie do odgrzania Reality Unfolds. Jest zajebiście.



Backtrack - Darker Half

Idźmy dalej. Backtrack to zespół, po którym wiele sobie obiecywałem odkąd usłyszałem ich EP Deal with the Devil. Czy spełnili moje oczekiwania na swojej najnowszej płycie? Myślę, że tak. Co prawda płyta jest nieco za długa, ale jakoś specjalnie mi to nie przeszkadza i nie odbiera przyjemności z słuchania. Głównie dlatego, że słychać tutaj masę świetnych riffów, które zapadają w pamięć. Styl jaki prezentują naprawdę mocno mi pasuje. Płyta daje niesamowitego kopa. Z niecierpliwością czekam na jakiś koncert w Polsce!
NYHC still on top!



Dead End Path - Blind Faith

Kolejna na liście jest ekipa z Wilkes-Barre. Dead End Path jest zespołem, który przynajmniej z pierwszej części tej listy, lubię najbardziej. W ich muzyce słychać echa Merauder. I dobrze. Demo i EP Death Walk Beside Us zniszczyły mnie doszczętnie, Blind Faith tylko dokonało dzieła. Chyba mógłbym temu krążkowi przyznać tytuł płyty roku. Wszystko pasuje, żadnych słabych punktów, świetne teksty. Kto nie słuchał, powinien nadrobić zaległości czym prędzej. Żałuję tylko, że koncert w Polsce grali w takim nieszczęśliwym terminie, nie mogłem tam być, ale kolejnego razu nie odpuszczę. Marzy mi się, aby zrobić ich koncert we Wrocławiu, kto wie, może przy okazji kolejnej ich trasy po Europie uda się to małe marzenie zrealizować. 




No Tolerance

Boston. Siłą rzeczy nie mogło być źle. Zespół poznałem w sumie nie tak dawno, więc napiszę też trochę o ich demo z 2008 roku. Kolesie brzmią jakby byli kapelą z Cleveland grającą w najlepszym, dla tej sceny, okresie. Na swoim blogu the essence Adam Malik pokusił się nawet o stwierdzenie, że to taki współczesny Confront  i muszę przyznać, że coś w tym jest. Ich demo nie pozwala usiedzieć w miejscu. Coś, co dla mnie jest bardzo ważne, czyli intro, na ich demie jest bezbłędne. Idealnie zapowiada co nastąpi za chwilę. Szybko, krótko i z odpowiednią dawką agresji. Niedawno wydana EP No Remorse, No Tolerance tylko potwierdza klasę tego zespołu. Warto śledzić to co dalej będzie się z nimi działo. HARD-EDGE.




Suburban Scum

New Jersey. I znowu niesamowity ciężar i odpowiednia dawka agresji. Kolesie mają na koncie 3 EPki i split z Incendiary. Wszystko na równie wysokim poziomie, choć najwięcej katowałem i katuję wciąż Internal War. Jeszcze nie zdążyłem się za dobrze zapoznać ze świeżmy materiałem z Hanging by a Thread, ale po kilku przesłuchaniach mogę śmiało stwierdzić, że poziom utrzymany. Wokal znowu zrobił świetną robotę. Własnie sposób w jaki wokalista wykrzykuje tekst jest jedną z ważniejszych dla mnie rzeczy w tym zespole. Pełne wkurwienie.




The Boston Strangler

Boston po raz drugi. Zespół ma na koncie demo i 12". W obu przypadkach jest czym się jarać. Na pełnej płycie brzmienie jakby straciło nieco brudu, ale to i tak nie przeszkadza i nie zmienia faktu, że jest to solidny materiał. Duża dawka grania w oldschoolowym stylu. 











King Nine

Wracamy do Nowego Jorku. Zespół chyba najmłodszy z tego zestawienia. Na koncie mają tylko jedno demo, na którym cztery kawałki zagrane w dobrym nowojorskim stylu. Niby nic odkrywczego, ale buja jak trzeba. Zresztą wcale nie trzeba się specjalnie silić na jakąś szczególną oryginalność żeby nagrać dobry materiał. Jeżeli ktoś łyka Backtrack nie ma opcji żeby King Nine mu się nie spodobało.









Vacant State

I na koniec Kanadyjczycy z Vacant State. Znowu spora dawka oldschoola. Całość brzmi dosyć surowo. Kolesie mają na koncie kilka rzeczy. Ostatnia to LP Fill the Void. Fanom Negative Approach powinno mocno przypaść do gustu.







Na dziś to chyba tyle. Jest jeszcze kilka zespołów o których chciałbym wspomnieć. Myślę, że kolejne wpisy będą nieco krótsze.

Pozdro.


wtorek, 20 września 2011

Bez Ziewania

Bez Ziewania Fest mamy już za sobą, oczekiwałem na ten koncert z niecierpliwością od momentu jego ogłoszenia. W składzie właściwie czołówka polskiego hc. Niby zabrakło takich zespołów jak Desperate Times, Reality Check, Deathrow czy Pain Runs Deep, ale wtedy byłoby za dużo atrakcji jak na jeden dzień. Doszły do mnie słuchy, że za rok powtórka tym razem prawdopodbnie w formie dwudniowego festu. Czekam.

Wróćmy jednak do tego co miało miejsce ostatniej soboty. Jako pierwsi zaprezentowali się xOutboundx, czyli chyba najkrócej istniejący zespół z grających tego wieczoru. Ich styl można określić w dużym skrócie jako 90's hardcore lub newschool hardcore. Czyli mamy tutaj do czynienia z hardcore w stylu takich zespołów jak Strife, Outspoken, Earth Crisis itd. Utwory, których można było wysłuchać już jakiś czas temu były bardzo w porządku, jedyną rzeczą, która nieco przeszkadzała był wokal. Na koncercie z kolei wokal wcale mi nie przeszkadzał, natomiast odniosłem wrażenie, że perkusista momentami nie wyrabiał, aczkolwiek nie było to aż tak rażące. Panowie jak przystało na zespół grający w tym stylu przybrali odpowiednie stylówy na lata 90, hehe. Miłym zaskoczeniem był cover Youth of Today - No More z dedykacją dla wszystkich wegan i wegetarian.

Po xOutboundx na scenę weszli chłopaki z Thug X Life. Bardzo pozytywny występ, największe ożywienie nastąpiło oczywiście podczas odgrywania utworu "Boss". Zespół bardzo lubię i szanuję, ale muszę się przyznać, że nigdy wcześniej jakoś nie udało mi się być na ich koncercie.

                              

Następni w kolejności byli panowie z Last Dayz. I jak to zwykle na ich koncertach bywa nie było mowy o jakiejkolwiek nudzie. Do składu dołączył drugi gitarzysta, co sprawiło, że ich utwory brzmiały jeszcze lepiej. Ktoś może powiedzieć, że być może nie grają w 100% idealnie technicznie, że nie równo, ale pieprzyć to. Uwielbiam ten zespół i gdyby spojrzeć na to jakiego polskiego zespołu hc słuchałem/słucham najwięcej to bez wahania wskazałbym Last Dayz. Oczywiście, jak było wcześniej zapowiadane utwór "Fuck Off" został zagrany na koniec jeszcze raz w celu nagrania teledysku. Bardzo fajny pomysł, popieram i czekam na efekty. Za każdym razem kiedy widzę ten zespół na żywo, Miszczu ma do powiedzenia ze sceny kilka bardzo mądrych rzeczy, tak też było tym razem. I wcale nie twierdzę, że jego słowa nie mają przełożenia na rzeczywistość, otóż mają.

Po świetnym występie Last Dayz przyszła pora na przerwę, po której miał nastąpić występ wrocławsko-warszawskiego składu Identity, zwanego przez niektórych polskim Cro-Mags. Koncert jak zwykle na światowym poziomie, znów padło dużo mądrych słów ze sceny.

W końcu miała nadejść kolej zespołu, na który czekałem najbardziej. Dlaczego? Dlatego, że to chyba obecnie najlepszy polski straight edge hardcore i dlatego, że wokalista - Patryk jara się Judge (który to zespół uważam za najlepszy straight edge hardcore w ogóle), hehe. Również dlatego, że nagrali świetne 3-utworowe demo, które nie pozwala po prostu zostać obojętnym w stosunku do tego zespołu. Mowa oczywiście o Iron to Gold. Oczekiwania przed koncertem miałem jak widać duże, ale zostały one spełnione w 100%. Całości dopełniły covery Judge - Take Me Away oraz Inside Out - No Spiritual Surrender. Doszło nawet do sytuacji, że w trakcie jednego utworu na wokal wszedł Malik. Mam nadzieję, że nie przyjdzie mi długo czekać na kolejne wydawnictwo i koncert Iron to Gold. Straight edge ma się w Polsce dobrze.



Z przykrością muszę stwierdzić, że pominąłem występ zarówno Hard to Breathe jak i Regresu. Co prawda Regres było już mi dane widzieć, więc to wcale nie taka wielka strata, ale trochę żałuję, że nie zobaczyłem Hard to Breathe. Dlaczego nie zobaczyłem? Po prostu chwilę pogadałem z ludźmi na zewnątrz, a potem stwierdziłem, że muszę gdzieś usiąść i nie wracałem już do środka.

Cały fest wypadł bardzo pozytywnie. CRK sprawdziło się świetnie (mam nadzieję, że nikt z CRK nie ma za złe organizatorom rozwalonej ściany na koncertowni). Nie zabrakło pysznego jedzenia, stoisk z płytami i merchem. Pod tym względem było w czym wybierać. Oczywiście nie mogłem wyjść z pustymi rękami. To chyba wszystko co chciałem przekazać, jeżeli o czymś zapomniałem to trudno, przeczytajcie sobie relacje innych osób na forum, hehe. Teraz pozostaje czekać na teledysk do "Fuck Off" i na drugą edycję festu za rok.

Zdjęć póki co w internecie nie wiele, ale polecam sprawdzić te linki:
http://xvxdx.blogspot.com/2011/09/rtl-bez-ziewania-wroclaw.html
http://pawelfrenczak.blogspot.com/2011/09/bez-ziewania-fest.html

wtorek, 23 sierpnia 2011

Bez ziewania fest

Będzie dobry koncert, czołówka polskiego hc w jednym miejscu.

Wiem, że i tak prawdopodobnie nikt tego nie czyta, ale wkrótce znowu powinny pojawiać się dłuższe wpisy. Serio.